niedziela, 30 grudnia 2012

Błogosławiona Dorota z Mątowów

Bł. Dorota z Mątowów.

Błogosławiona Dorota z Mątowów. Ikona 39,5 x 56cm. Autorzy Andrzej Binkowski i Renata Kowalczyk. Grudzień 2012. Ikona z przeznaczeniem dla miasta Kwidzynia.

 

(ze strony http://parafia.swrodzinabobrek.pl/?p=2037)

04 czerwca 2011 | Święci i błogosławieni
           Kościół w Polsce ma swoją średniowieczną stygmatyczkę, osobę cokolwiek zapomnianą, choć niezwykłą. Matka dziewięciorga dzieci, mistyczka, niestrudzony pielgrzym po sanktuariach Europy, w końcu mniszka, zamurowana na własne życzenie przy katedrze w Kwidzyniu. Mowa o bł. Dorocie (1347-1394), urodzonej w Mątowach koło Malborka, na terenie należącym wówczas do Prus, a właściwie do państwa będącego we władaniu zakonu krzyżackiego. Dorota pochodziła z rodziny holenderskich osadników osiadłych na Żuławach.
           Pod wpływem matki bardzo wcześnie zaczęła pracę nad pogłębieniem życia religijnego. Już w młodym wieku przeżywała stany mistyczne. Uważała, że jej przeznaczeniem jest służba Bogu. Jednak w wieku 16 lat wbrew własnej woli została wydana za starszego od niej o prawie 20 lat bogatego gdańskiego rzemieślnika posiadającego warsztat wykonujący zbroje dla rycerstwa, Adalberta.
           Mąż Doroty był jedną z najlepszych partii w Gdańsku. Posiadał świetnie prosperujący warsztat, lubił wystawne życie i starał się utrzymywać wysoką pozycję w gdańskim patrycjacie. Jako rzemieślnik i kupiec lubił wystawne życie towarzyskie. Bywało, że przychodził pijany. Dbał o swe znaczenie. Miał też temperament władczy i bardzo gwałtowny. Kiedy więc Dorota zaczęła codziennie uczęszczać do kościoła mariackiego na Mszę świętą oraz do dominikanów, których sobie upodobała w sposób szczególniejszy, kiedy nadal oddawała się modlitwie i uczynkom pokutnym, a korzystając ze znacznego majątku męża – również uczynkom miłosierdzia, mąż często wychodził z równowagi. Doprowadzał wówczas do awantur, bicia do krwi, zamykania żony, by nie mogła uczęszczać do kościoła. Dopiero kiedy pewnego dnia tak ją pobił, że była bliska śmierci, okazał Dorocie nadzwyczajną troskliwość w trosce o swoje „dobre” imię.
Heroiczna cierpliwość i łagodność żony zwyciężyła. Swoją dobrocią i cierpliwością, ale zarazem i modlitwą sprawiła, że Adalbert stawał się coraz spokojniejszy i łagodniejszy, zaczął i on częściej przystępować do sakramentów. Być może do nawrócenia przyczyniły się również domowe nieszczęścia. W czasie epidemii, jaka zapanowała w roku 1373, zmarło mu naraz troje dzieci. W czasie epidemii w roku 1382 zaraza zabrała mu dalszych pięcioro dzieci, jakie mu dała Dorota. Na dziewięcioro dzieci przeżyła rodziców tylko jedna córka, która wstąpiła do klasztoru mniszek w Chełmnie.
         Jedyna jej córka która dożyła wieku dorosłego, Gertruda została potem mniszką benedyktyńską w Chełmnie. Dorota pisała potem do niej: „Droga córko, powinnaś sama naszego Pana, jak Oblubieńca, miłować i bezustannie Go wzywać. Niech Twoje myśli i Twoje zmysły zajmują się Nim często, wówczas poczujesz Jego smak (…). Porzuć wygodne drogi i wspaniałe gościńce. Trzymaj się mocno naszego Kochanego Pana i ucz się od Niego chodzić również po wąskich ścieżkach, które prowadzą do życia wiecznego”.
Stopniowo zdołała nakłonić męża do pracy nad urobieniem życia wewnętrznego, a następnie odbyła z nim szereg pielgrzymek do zachodnioeuropejskich sanktuariów. Razem z mężem Dorota nawiedziła w roku 1384 Akwizgran, by uczcić relikwie męki Pańskiej. Następnie wspólnie odwiedzili słynne sanktuarium Matki Bożej w Einsiedeln (Szwajcaria). Pobyt tam wywarł na nich tak silne wrażenie, że sprzedali warsztat i dom, i udali się z nową pielgrzymką (1385-1387). Trwała ona dwa lata i przebiegała wśród wielkich niewygód i niebezpieczeństw ze strony rozbójników. Na miejsce dotarli wycieńczeni i ograbieni z mienia. W niektórych klasztorach żeńskich Dorota zetknęła się z nową formą ascezy przez zamurowanie się w klasztorze. Wreszcie w latach 1389-1390 pielgrzymowała do Rzymu. Setki kilometrów, noce spędzone na czuwaniu i kontemplacji, a także ekstaza przezywana w sanktuariach, które nawiedziła, sprawiły, że dotarła do Wiecznego Miasta skrajnie wyczerpana. Spędziła tam kilka tygodni, nękana przez tajemniczą chorobę, uduchowiona i szczęśliwa. Kiedy w maju 1390 roku wróciła do Gdańska, jej mąż już nie żył.
            Dorota opowiadała spowiednikom o wizjach, które miała. O słowach, które, mówił do niej Jezus. Mówiła w taki sposób, że zachwycała wybitnych teologów. Znalazła ich dopiero wśród kanoników w Kwidzynie. Kiedy mieszkała w Gdańsku, księża krzyczeli na nią z ambony. Większości gdańskich księży nie podobało się, że Dorota chce codziennej Komunii świętej. I powołuje się przy tym na życzenie Pana Jezusa. Wtedy ludzie przyjmowali Komunię rzadko: według tradycji krzyżackiej najpobożniejsi siedem razy w roku.
Nic więc dziwnego, że po śmierci męża osiadła w Kwidzynie i poddała się kierownictwu duchowemu Jana z Kwidzynia, który wcześniej był profesorem teologii na uniwersytecie w Pradze. Ujawniała mu swoje objawienia i przeżycia mistyczne, ekstazy. Opisał on potem wydarzenie nazwane przemianą serca: Miało to miejsce w 1385 r., podczas modlitw w kościele Najświętszej Maryi Panny w Gdańsku. W czasie uroczystości kościelnej Dorota klęcząca w tłumie zobaczyła Chrystusa, który zbliżył się do niej i zabrał jej serce, a dał nowe, gorące i napełniające ją wielką radością i miłością do Boga”. W opisie Jana z Kwidzyna fakt ten potraktowany jest jako zdarzenie cudowne, polegające na fizycznej wymianie serca. Niewątpliwie przemiana serca u bł. Doroty była początkiem jeszcze intensywniejszych przeżyć mistycznych.
          Od młodzieńczych lat Dorota nosiła stygmaty. Jan z Kwidzyna zeznał, że rany Doroty zmieniały się, nie zawsze krwawiły, choć ich noszenie wiązało się z ogromnymi cierpieniami. Swoistym świadectwem o stygmatycznych zranieniach Doroty jest poświęcona jej ikonografia. Od samego początku przedstawia się Błogosławioną trzymającą w ręku albo strzały, albo miecze skierowane we własne serce.
           Na własne życzenie, a za zgodą kapituły pomezańskiej, dnia 2 V 1393 r. została zamurowana w celi przylegającej do katedry kwidzyńskiej. Przez zakratowane okienko, wychodzące na ołtarz z Tabernakulum – codziennie przyjmowała Komunię św. W celi Doroty były trzy okienka. Jedno w stronę kościoła, przez które codziennie przyjmowała Komunię. Drugie w stronę nieba, przez które składała ręce. I trzecie w stronę cmentarza, przez które rozmawiała z przychodzącymi do niej ludźmi. Jechali do niej z daleka, żeby się w trudnych sprawach poradzić. I odchodzili pod głębokim wrażeniem tego, co usłyszeli. Zamykając się przed ludźmi w celi, w niewytłumaczalny sposób na nich się otwarła. Ci, którzy dotąd nią gardzili, odkryli i zafascynowali się jej przemyśleniami.
           Tak było choćby w przypadku księdza Mikołaja Hollanda, który skończył studia w Pradze. Rozmowy z niewykształconą Dorotą ogromnie nim wstrząsnęły. – Pewnego razu wyjawiła mi niektóre moje grzechy popełnione w młodości. A sama o sobie powiedziała, że jest niepotrzebnym i nieprzynoszącym owoców stworzeniem – opowiadał z przejęciem. Potwierdzał, że kobieta całymi nocami się modliła.
          Wyczerpana pokutą, zmarła 25 czerwca 1394 r. Jej grób znajduje się w podziemiach tamtejszej katedry św. Jana Ewangelisty w krypcie biskupów. Tej niezwykłej niewieście zaczęto natychmiast po śmierci oddawać cześć jako osobie świętej. Sława jej objęła całe terytorium krzyżackie i przeszła do Polski, Niemiec i do Czech. Ponieważ liczba pielgrzymek zwiększała się z każdym dniem, biskup nakazał wybudować dla błogosławionej osobną kryptę, gdzie umieszczono jej ciało i gdzie wystawiono jej ołtarz. Działy się także przy jej grobie liczne uzdrowienia i nawrócenia. Z polecenia biskupa Kwidzyna i wielkiego mistrza krzyżackiego, spowiednik i kierownik duchowy Doroty, Jan z Kwidzyna, napisał jej żywot w języku łacińskim i niemieckim. Do dnia dzisiejszego zachowało się w odpisach kilka jego egzemplarzy. Tekst niemiecki ukazał się drukiem w Malborku w roku 1492 jako pierwszy druk pomorski. Tenże Jan z Kwidzyna spisał również objawienia, jakie miała Błogosławiona jego penitentka i jej wyznania.
           Na podstawie tych dzieł, jak też na prośbę wielkiego mistrza i biskupów pruskich papież Bonifacy IX w roku 1404 polecił przeprowadzić proces kanoniczny biskupom chełmińskiemu i warmińskiemu oraz opatowi oliwskiemu. Spisano zeznania 257 świadków o cnotach błogosławionej i o doznanych niezwykłych łaskach w ośmiu obszernych tomach i w roku 1405 wysłano je do Rzymu. Jednak wojna Polsko-Krzyżacka przerwała ów proces beatyfikacyjny. Jak donosi w swojej Kronice Jan Długosz, król Władysław Jagiełło po zwycięstwie pod Grunwaldem nawiedził we wrześniu 1410 roku jej grób. Ze względu na relikwie nie pozwolił zniszczyć znajdującego się pod panowaniem krzyżackim miasta, a nawet nadał mu nowe przywileje.
          Kult Doroty trwał nadal w Ziemi Chełmińskiej i na Warmii. Na tej podstawie biskup chełmiński, Jan Lipski, dekretem z 1637 roku polecił czcić Dorotę z Mątowów wraz z Jutą z Chełmży jako patronki Ziemi Pruskiej. W czasie niewoli kult zamarł. Protestanckim władzom niemieckim nie zależało przecież, by rozbudzać ducha katolickiego. Ale po odzyskaniu niepodległości w roku 1918 biskupi warmiński i chełmiński rozpoczęli starania o jej kanonizację. W roku 1933 została wysłana petycja do Rzymu, w 1935 poparł ją biskup gdański i synod diecezjalny. Energicznie prowadzili je dalej biskup chełmiński i gdański po wojnie od 1945 roku. Zostały one wreszcie uwieńczone wynikiem pomyślnym. Dnia 9 stycznia 1976 roku Kongregacja do spraw beatyfikacji i kanonizacji zatwierdziła dekret stwierdzający heroiczność życia oraz istnienie kultu od niepamiętnych czasów. Dekret ten tegoż dnia podpisany przez papieża Pawła VI, jest równoznaczny z aktem beatyfikacji. W 1999 roku w jej kaplicy modlił się ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary Joseph Ratzinger – dzisiejszy papież Benedykt XVI.
          Dorota z Mątowów jest jedyną osobą wśród polskich świętych, która wybrała formę życia rekluzy. Bardzo wcześnie zaczęła przeżywać stany mistyki w jej najwyższych formach: widzeń, poufałej rozmowy z Chrystusem, otrzymywanych nadprzyrodzonych nakazów, stanów ekstazy itp. Wyróżniała się nabożeństwem do męki Pańskiej. Jest również jedyną w polskiej hagiografii stygmatyczką. Jest rzeczą znamienną i nader rzadko spotykaną nawet wśród świętych, że wizje bł. Doroty pokrywały się ze świętami liturgicznymi i były z nimi silnie powiązane. Dorota wyróżniała się także niezwykłym nabożeństwem do Eucharystii. Spowiadała się codziennie, by mogła przyjmować codziennie Komunię świętą. Był to w owych czasach także wyjątek. Jej biografowie stwierdzają, że bł. Dorota miała szczególne nabożeństwo do dusz czyśćcowych i że była z nimi w żywym kontakcie. Za najprostszą drogę do doskonałości uznawała wstręt do grzechu, nawet najmniejszego, oraz całkowite oddanie się Bogu, tak aby nic nie zostawiać dla siebie. Życie Doroty było radykalnym wołaniem o ducha, o obecność modlitwy, ciszy, świętej samotności, w której można doświadczyć Boga.

(więcej o Błogosławionej ze strony BREWIARZ - kliknij)

piątek, 7 grudnia 2012

Całkiem cywilny post - POLISH HEART CLUB

Zapraszam wszystkich, którzy będą w Londynie w dniu 16go grudnia na kiermasz świąteczny zorganizowany w, tak bohatersko obronionym przez starą Polonię przed malwersacją,  Domu Polskim Ognisko. Kiermasz ma m. in.  popularyzować działalność tej  naszej prawdziwej ambasady kultury w Londynie.
Ja będę oferował przepiękną porcelanę chodzieską, ręcznie malowaną przez artystów z okolic Piły. 


SERDECZNIE WSZYSTKICH POWITAM

środa, 14 listopada 2012

Zamiast ODNOWA jest OD NOWA




Matka Boża Nieustającej Pomocy.  25cm x 70cm Ikona wykonana na bazie podobrazia z ludowego przedstawienia tego wizerunki wykonanego konturowaniem mosiądzem i barwieniem kolorową bejcą. Bejca wyblakła, część konturow wypadla z łoża. Zdecydowaliśmy się jednak ratować ten wizerunek, ponieważ wyjątkowo proporcjonalnie potraktowano postacie Maryi i Jezusa.
Czyli odnowa zamienila się w od-nowa.
A w ogóle to następna przedziwna historia na mojej drodze ikonopisa, a jednocześnie jednak nic nowego.
Otoż we wrześniu dostałem propozycję uczestniczenia ze swoimi pracami w Muzeum Ziemi Wałeckiej w pięknej wystawie poświęconej ikonie. Gdy pojechałem na rozmowy, w których uczestniczyla Pani Dyrektor Muzeum Pani Magdalena Suchorska-Rola oraz proboszcz parafii grekokatolickiej w Wałczu ks. Arkadiusz Trochanowski, ówże zapytał czy podejmę się restauracji niedużej ikony którą dostał w tym celu jako znawca tematu od redemptorysty ze Szczecinka . Zgodziłem się, ale niespecjalnie zwróciłem na to uwagę. Dopiero po rozmowach, kiedy byłem gościem Księdza Proboszcza w Cerkwii Grekokatolickiej, wyjął tę ikonę z samochodu. Z pewnym zaskoczeniem, radością i jednak uczuciem normalności zdarzenia zobaczyłem że jest to ikona MB Nieustającej Pomocy. Czyli Wizerunek który spotykam zawsze niespodziewanie, jako swego rodzaju pieczęć pod delegacją od Matki Bożej. Ikona ta była nie tylko potwierdzeniem kto zaplanował tę wystawę w Wałczu, ale też delikatną zapowiedzią być może jeszcze czegoś większego.
To też zaistniało jako temat tego właśnie dnia, ale nie zdradzam żeby nie wyprzedzać wydarzeń.
W każdym razie odnowienia ikony podjęliśmy się we dwójkę, czyli art. plast. Renata Kowalczyk oraz ja i wykonaliśmy ją w miesiącu październiku. Wizerunek jest obecnie u właściciela wśród braci Redemptorystów w Szczecinku.
Renata wykonała malaturę z bardzo udanym odtworzeniem karnacji i rysów twarzy Matki Bożej i Jezusa, Ja przygotowałem podłoże, opracowałem technologię restauracji,  pozłocilem calość i pokrylem werniksami ochronnymi.
Matko Boża - Dziękuję za tę łaskę pracy przy Twoim wizerunku.

niedziela, 7 października 2012

Matka Boża Ostrobramska na granicie


Matka Boża Ostrobramska. 70cm x 90cm Ikona wykonana na płycie granitowej na specjalne zamówienie. Autorzy Andrzej Binkowski i Renata Kowalczyk. Przygotowanie kamienia oraz złocenia Piotr Kucharski ( złoto 24k oraz platyna pallad)

piątek, 28 września 2012

Dni Kultury Chrześcijańskiej w Białogardzie


/foto CSE/
/foto CSE/

wywiad z wernisażu znajduje się na stronie
http://www.koszalin.oaza.pl/audycja/szczegoly/95/magazyn-katolicki-30-09-2012
Wczoraj odbył się wernisaż wystawy moich ikon w Białogardzkim Centrum Spotkań Europejskich w ramach Białogardzkich Dni Kultury Chrześcijańskiej. Najpiękniejszym wspomnieniem dla mnie z tego dnia będzie dyskusja na temat duchowości twórców sztuki sakralnej. Pytań było bardzo dużo. Spotkanie z mieszkańcami Białogardu trwało prawie dwie godziny. Trwałoby dłużej, bo po oficjalnym zakończeniu ustawiła się do mnie kolejka zainteresowanych bardziej indywidualnymi tematami i pytaniami. Po spotkaniu byłem ogromnie usatysfakcjonowany doskonałym kontaktem z gośćmi wernisażu. Dziękuję za tę łaskę Bogu oraz mojej opiekunce Matce Bożej w ikonie Nieustającej Pomocy. Duch Święty działał.

wtorek, 11 września 2012

IKONA W MUZEUM ZIEMI WAŁECKIEJ

ZAPRASZAM, bo warto obejrzeć nie tylko moje ikony, ale też te ze zbiorów Zamku Górków w Szamotułach. I jeszcze kilka ze zbiorów prywatnych. Zapraszam zarówno na wernisaż, jak i na odwiedzanie Muzeum w czasie trwania Wystawy.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Ikona w Stoczku Klasztornym

Już w trakcie rozmowy telefonicznej podczas której koleżanka Nina zaprosiła mnie do udziału w plenerze w Sanktuarium Królowej Pokoju w Stoczku Klasztornym, wiedziałem że moim tematem znów będzie ikona Matki Bożej Włodzimierskiej. Tym razem, ze względu na czas i warunki pracy - na płótnie. Choć wiedziałem, ze i to zaproszenie tak naprawdę pochodzi od Maryi, że Ona sobie nas wybrała na te kilka dni w Sanktuarium - nie wiedziałem że dzień zakończenia
pleneru, dzień zakończenia pisania ikony, to święto Najświętszej Maryi Panny Królowej. Kolejny raz kiedy ikona jest bezwiednie kończona w szczególnym dniu dla Osoby na niej przedstawionej.
AVE MARIA.
 Jako warsztat stary drewniany stół z zagubioną szufladą. Jako siedzisko - krzesło z elementami secesji, na którym siadali dziesiątkami lat zakonnicy w klasztorze w Stoczku Warmińskim, Może nawet sam Kardynał Wyszyński pijał herbatę pisząc przy tym stole w cieniu starych drzew. Zamiast chórów - stonowane melodie wygrywane przez braciszka na tubie, ćwiczone godzinami. I śpiew ptaków, i widok jabłkowego sadu za oknem pokoju. Można pisać ikony na plenerze. Szczególnie zorganizowanym przez Matkę Bożą, gospodynie Sanktuarium w Stoczku Klasztornym.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Ikona Proroka Eliasza

Ikona Proroka Eliasza
39,5 x 52cm
Napisana z przeznaczeniem do Hiszpanii.
Pisałem ją w trudnym okresie. Z przerwami. To pierwsza postać ze Starego Testamentu jaką namalowałem na ikonie jednopostaciowej.

piątek, 20 lipca 2012

Gratulacje Starosty Pilskiego

Dość długo wahałem się, czy zamieszczać gratulacje od Starosty Pilskiego. Dobrze, że ktoś dostrzega naszą pracę, nasze wysiłki wzbogacające, było nie było, cały region. W końcu doszedłem do wniosku, że warto samemu docenić gest i w ten sposób podziękować. I tak mi się marzy, aby razem z tymi gratulacjami poszło wsparcie w przedsięwzięciach, by nasze Władze regionalne same wykazały się inicjatywą i pootwierały nam, artystom z regionu, drzwi które samodzielnie jest trudno sforsować. Na przykład dofinansowując bez biurokracji plenery czy chociażby utrzymanie pracowni artystycznych. Artyści to błędni i biedni rycerze. ZUS nas nie chce, społeczeństwa nie stać na nasze dzieła, więc każdy z nas forsując dostęp społeczny do swojej duszy, jest jak Don Kichot. Władzo! Pomóż za każdym razem, gdyż któryś z nas zwraca się o wsparcie inicjatywy.
Tylko MY, Artyści wzbogacamy Ducha Narodu i tworzymy Piękno wokół.

niedziela, 8 lipca 2012

SPOTKANIE



Polecam. Warto poświęcić te kilkadziesiąt  minut i mieć odpowiedzi.
Choć miejscami ciut przesłodzone (nie lubię tego) to warto te miejsca pominąć, odrzucić własne bunty i obejrzeć.

sobota, 30 czerwca 2012

Największy z darów


Największy z darów”

Boże
dlaczego dałeś mi coś
co nigdy moje być nie może?

Ależ bierz, to Twoje, to Dar
zasłużyłeś na niego.

A co z Przykazaniami, Panie?

Przestrzegaj

Boże, a przysięga?

Dotrzymaj bezwzględnie.

To jak, to co z tym darem robić?

Czerp z niego pełnymi garściami.
Bierz i obdarowuj.
To miłość. Ucz się miłości.


/Andrzej Binkowski/


środa, 27 czerwca 2012

Ikona Oblicza Pańskiego

Ikona Oblicza Pańskiego. Ukończona w dniu 27 czerwca 2012 roku. Relief pod złoceniami wykonany na leukasie czerwoną glinką.

"Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem."

niedziela, 17 czerwca 2012

Wernisaż wystawy SPOTKANIE Z IKONĄ w Osieku Nad Notecią

Wernisaż - spotkanie z grupą gości z Olszewki pod Nakłem. /foto - Lidia Koniec/

W dniu wczorajszym odbył się wernisaż mojej wystawy ikon SPOTKANIE Z IKONĄ w Muzeum Kultury Ludowej w Osieku Nad Notecią. Ikona już trzeci sezon zagościła w kościółku - obiekcie skansenu.
Organizatorem wystawy i wernisażu jest Muzeum Okręgowe w Pile.
Nie był to typowy wernisaż, ponieważ goście docierali grupami i w zasadzie dla każdej grupy "spotkanie z autorem" odbywało się od nowa.
Jestem bardzo usatysfakcjonowany, ponieważ przybyli wszyscy na których mi zależało. Do tego znowu okazało się, że bezpośrednie zetknięcie z ikoną dla ludzi, którzy dotąd tego nie doświadczyli jest dogłębnym przeżyciem.
foto Lidia Koniec

Były też momenty zaskakujące i humorystyczne.
Do kościółka weszła w pewnej chwili grupa pięknie ubranych w pałuckie stroje pań i dziewcząt. (Choć Panie to też dziewczęta, tylko troszkę starsze). Od razu wydało mi się że je znam. I to okazało się prawdą. Moimi gośćmi były mieszkanki wsi Olszewka pod Nakłem, wsi, gdzie w zeszłym roku w czasie uroczystych dożynek konsekrowano napisaną przeze mnie ikonę Matki Bożej Siewnej. Matka Boża przysłała całą delegację. Chyba mnie trochę lubi.

Drugą większą grupą goszczącą na wernisażu była wycieczka z Szubina, która do Osieka przypłynęła Notecią. Grupa odbywała podróż z przygodami, do Muzeum dotarli z ok. 1,5 godzinnym opóźnieniem. Widać bardzo to opóźnienie wpłynęło na ich żołądki, bo, ku uciesze organizatora, w trzy minuty zniknęły ciastka, soki, herbata i kawa, przygotowane dla gości. Na szczęście byli ostatnią grupą gości, więc nie było to kłopotem. Naprawdę zdrowo się uśmiałem na ten widok.

Jestem bardzo wdzięczny Dyrektorowi Muzeum Okręgowego w Pile, P. Ziemowitowi Niedźwiedzkiemu za współpracę i obecność na wernisażu. Dziękuję też Z-cy Dyrektora P. Romanowi Skibie oraz pracownikom Muzeum Kultury Ludowej w Osieku za pomoc i starania.
Chcę też podziekować zaproszonym gościom, którzy nie zawiedli i wzbogacili spotkanie:
* Państwu Krystynie i Zbigniewowi Noska z Piły.
* Pani Kamili Czechowskiej z Muzeum Ziemi Szubińskiej w Szubinie
* Pani Małgorzacie Rynarzewskiej z Muzeum - Zamku Górków w Szamotułach
* art.plast. Oli Jeszka z Piły za obecność i wzbogacenie wystawy swoimi małymi dziełami.
(proszę o przekazanie podziękowań Mamie)
* przesympatycznej nadziei fotografii artystycznej z Nakła Lidce Koniec za serwis fotograficzny.

Dziękuję wszystkim gościom.

O wernisażu napisano:
Dziennik Nowy
MUZEUM OKRĘGOWE W PILE

Andrzej Binkowski

wtorek, 12 czerwca 2012

Podwójna Korsuńska (Chersońska) ikona Matki Bożej



MB Korsuńska III 37x39cm
 Wizerunek zwany inaczej Ikoną Matczynego Miłosierdzia.
Coś jest w tym wizerunku, co od początku mnie pociaga i tkwi tak mocno, że pomimo iż ukończyłem wczoraj trzecią i czwartą wersję, nadal nie czuję nasycenia. Nadal czeka mnie pogłębianie przeżywania spotkania z Matką Bożą w tej ikonie. Podobnie jak z MB Włodzimierską. Przekaz tak silny że zostawia stały relief w pamieci. I tak jak Włodzimierską ikonę, i Korsuńską będę pisał jeszcze wielokrotnie.
Przyczyną tego, że napisałem dwie naraz jest po prostu fakt, że pewnego dnia trzymałem w ręku dwa identyczne podobrazia. A Ikona Chersońka pasowała formatem i tkwiła w sumieniu.
MB Korsuńska IV 37x39cm

O IKONIE CHERSOŃSKIEJ (Korsuńskiej)
Tekst pochodzi z książki "Ikony Matki Bożej" w opracowaniu Jarosława Charkiewicza.

"Chersońska Ikona Matki Bożej (Korsunskaja ikona Bożijej Matieri)zgodnie z tradycją została napisana przez ewangelistę Łukasza. Jedna z wersji historii ikony mówi, że w 988 r., podczas chrztu Rusi,została ona przeniesiona z greckiego wówczas Chersonu do Kijowa.Stamtąd przeniesiono ją do Nowogrodu,a później do Moskwy,gdzie umieszczono w soborze Zaśnięcia Matki Bożej. Druga,o wiele bardziej szeroka,wersja mówi,że ikona ta została przeniesiona na Ruś dopiero w końcu XII w.Uczyniła to córka księcia połockiego Jerzego Predsława,która z czasem została znaną księżną-mniszką Eufrozyną z Połocka.Bogobojna księżna założyła żeński monaster z kamienną cerkwią ku czci Zbawiciela.Kiedy wspólnota okrzepła, postanowiła wznieść następną świątynię,tym razem ku czci Bogarodzicy i ozdobić ją starożytną ikoną Matki Bożej,którą według tradycji napisał sam ewangelista Łukasz. Księżna Eufrozyna zdecydowała się wejść z posiadanie ikony korzystając z pośrednictwa spokrewnionego z książętami połockimi greckiego rodu Komnien.Wysłała do cesarza Michała i patriarchy Łukasza swojego sługę Michała ze szczodrymi darami.Jej prośba została spełniona i ikona została przywieziona na Ruś.Księżna przyjęła dar z wielką radością, ozdobiła ikonę złotem i drogimi kamieniami oraz w 1173 r. umieściła ją w nowo zbudowanej świątyni Bogarodzicy. Przebywała w niej przez ponad 60 lat,niejednokrotnie będąc źródłem cudownych uzdrowień modlących się przed nią pielgrzymów.W 1239 r. książę Aleksander Newski ożenił się z córką księcia połockiego Briaczysławą.Uroczystości miały miejsce w mieście Toropiec,w tej samej cerkwi,gdzie księżna pozostawiła przywiezioną ze sobą ikonę Matki Bożej.  Święto Chersońskiej Ikony Matki Bożej obchodzone jest 9/22 października.Tekst pochodzi z książki "Ikony Matki Bożej" w opracowaniu Jarosława Charkiewicza".

niedziela, 3 czerwca 2012

Ikona Matki Bożej Włodzimierskiej III/2012

MB Włodzimierska III/2012  39x50cm
W dniu 31 maja 2012 roku skończyłem pisanie III wersji ikony Matki Bożej Włodzimierskiej.
Nie czuję, bym temat tej ikony wystarczająco zgłębił i przemodlił. Dziękuję Ci Matko Boża że z taką cierpliwością uczysz mnie pokory i prawdy.


MB Włodzimierska I/2012

Dołączy do wystawy, ale chyba nie na długo bo już mam chętnego na tę ikonę

 Z kolei to dla mnie nie koniec tematu.
Muszę pogłębić kontemplację tej IKONY poprzez napisanie wersji dużej, najbardziej zbliżonej do tej po lewej stronie.
Amen.


sobota, 26 maja 2012

Błogosławiony Janusz z Uppsali - patron potrójnie aktywny

Dwa miesiące temu zadzwonił do mnie ks. Janusz z Kleosina. Poprosił o wykonanie ikony swojego patrona, Błogosławionego Janusza z Uppsali - biskupa.Zobaczył w internecie pierwszą ikonę tego błogosławionego o której pisałem tu: IKONA BŁ. JANUSZA Z UPPSALI  Podjąłem się zadania z ochotą, ku radości pomysłodawcy O. Janusza Jędryszka z Koszalina. Jakiś czas później znowu skontaktował się ks. Janusz z Kleosina. Tym razem poprosił o wykonanie jeszcze jednej ikony tego samego patrona. Widać patron szuka podopiecznych i nie przestaje działać. W kwietniu2012r zdarzyło się też kilkakrotnie, że zderzyłem się na ulicy z kapłanem z mojej parafii, ks. Januszem, który prowadzi kancelarię. I nie byłoby w tym nic dziwnego, tyle że mieszkam tu od 25 lat i nie pamiętam, bym spotkał ks. Janusza poza terenem kościoła Św. Rodziny. A tu w kwietniu, prawie dzień za dniem chyba ze sześć razy potykaliśmy się o siebie. Wiedziałem, że nie jest to przypadek. Że Bł. Janusz ma w tym swój udział. Dlatego wysłałem do kancelarii znane mi informacje o Bł. Januszu i zdjęcie pierwszej ikony. Ks. Janusz nie tylko ucieszył się z istnienia patrona Januszów, o którym nie wiedział, ale od razu zamówił ikonę. I tak miałem do wykonania trzy ikony tego samego błogosławionego.
Po namyśle postanowiłem nie tworzyć kopii oryginału, tylko bazując na nim tworzyć trzy wizerunki jak mi Błogosławiony dyktuje. Ogromnie sam byłem ciekaw czy pomimo takiej filozofii będzie podobieństwo postaci, boć wszak maluję każdą nie ze wzoru, tylko z "pamięci i z ducha".
No i wczoraj skończyłem pisać wszystkie trzy.


A oto efekt. Trudno mi samemu tak po prostu porównywać, ale mimo że każda twarz jest inna, niewątpliwie jest to ten sam człowiek, czyli postać wyraźnie mająca zaznaczone cechy charakateru i przekazu.
Dla mnie jest to dowód na "świętych obcowanie" i na łaskę Ducha Świętego, który pozwala ikonopisom widzieć ICH oczami duszy.
Myślę, że Bł Janusz zaakceptuje te trzy wizerunki i będę mógł dalej Go portretować w ikonie.
AMEN.

Bardzo się ucieszyłem , bo ikony te zostały zauważone i ocenione przez  Valerie Sokołową, członka i instruktora ikonopisania w PROSOPON School of Iconology.
a to treść tej opinii:
Piękna praca ze strony ducha i pod względem artystycznym. Każde z przedstawień ma swój nastrój i wygląda inaczej.
Pierwszy to marzyciel, drugi obraz - dojrzaly  mężczyzna. Trzeci ma cudowne, ciepłe oczy, które się śmieją. Wspaniałe.


Jest to dla mnie ważna opinia, bo szkoła uczy technik i pisania pięknej współczesnej ikony. 
Można to obejrzeć na stronie: http://www.prosoponschool.org/.


DZIĘKUJĘ.

poniedziałek, 21 maja 2012

Przyszedłem rzucić ogień...

Ten wpis JEST ŚWIADECTWEM 

"Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże pragnę, by już zapłonął" (Łk 12,49)
Najprawdziwsza, rzetelna relacja z wydarzeń:
 http://www.tvp.pl/szczecin/nasze-programy/barka/wideo/200512/7426234
Dokładnie wypełniły się te słowa na stadionie w Koszalinie, w dniu 19 maja 2012 roku.
/foto serwis gk 24/
Jak to zapowiedzieli prowadzący nas po Drodze Chrystusowej dwaj charyzmatyczni ojcowie - PRZESZEDŁ PRZEZ NAS CHRYSTUS. Opisy wszystkich wydarzeń, w kolejności, można znaleźć w sprawozdaniach serwisów medialnych. Można nawet obejrzeć całość w serwisie http://dobremedia.org/.
Nie oddadzą one jednak  tego, co przeżyli kapłani i wierni, nie przekażą najważniejszych darów Ducha Świętego, bo one realizowały się w NAS. Na zewnątrz widzieliśmy cuda. Setki wiernych zasypiających w Duchu Świętym. Czy myślicie, że ludzie na poniższym zdjęciu (foto serwis GK24) leżą sobie na murawie stadionu podczas modlitw i opalają się? Oczywiście że nie. To są osoby które zostały pobłogosławione rękami namaszczonych kapłanów, których Duch Święty dotknął i od tego snu zaczyna się w nich uzdrowienie i przemiana.

 Tak było. Kilkuset kapłanów z całej diecezji, zebranych przy Ołtarzu, otrzymało niezwykły dar - napełnienie Duchem Świętym i przelanie tego daru na wiernych. Pobłogosławieni przez charyzmatyków, kontynuując adorację Najświętszego Sakramentu rozeszli się po całym stadionie nakładając ręce na każdego uczestnika zdarzenia. Równolegle bp Edward Dajczak niosąc Najświętszy Sakrament szedł wśród wiernych błogosławiąc wszystkich Żywym Ciałem Chrystusa. Wyglądał, jakby stopił się z Nim w jedno. Kapłani nakładali ręce, wierni klęczeli i modlili się z rękoma uniesionymi do Pana. Wybrani, pod wpływem nałożenia namaszczonych rąk kapłanów padali na murawę zasypiając snem Ducha Świętego. Księża modlili się, płakali i nadal nakładali ręce... Na murawie znalazły się setki wiernych. Niektórzy trwali w tym stanie ponad godzinę. I to tak wyglądało, że to my, świeccy wierni, byliśmy tym Ogniem Rzucanym. Ale zapłonął on nie tylko w nas. Zapłonął w każdym kapłanie, w każdej osobie konsekrowanej. To zarzewie wybuchło w ich duszach. Byłem gościem franciszkańskiego klasztoru w Koszalinie p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego. Rozmawiałem z kapłanami po zakończeniu uroczystości, wieczorem, spokojnie. I nie słyszałem nic innego, tylko ogromną wdzięczność Bogu za umocnienie, za Świadectwo, za potwierdzenie drogi. I radość. I pewność drogi.
Oto dowód:
Fragment kazania z niedzieli 20.05.2012 mojego przyjaciela ks. Rafała Szwedowicza, który był TAM obecny i też jest Świadkiem:
/Mk 16,15-20/
Jezus ukazawszy się Jedenastu powiedział do nich:„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie”.

Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.

... Dzisiaj pochylamy się nad odejściem Mistrza do Ojca, to nie jest rozstanie z umiłowanymi uczniami, ale obecność Jezusa w inny sposób niż dotychczas. Od tego momentu uczniowie, każdy z nas ma stać się głosicielem Ewangelii nadziei, przesłania miłości która będzie przemieniała świat i czyniła go takim jakim chce go mieć Chrystus. Do tego trzeba wiary, której towarzyszyć będą znaki i cuda. Wczoraj uczestniczyłem w uroczystościach 40-lecia jubileuszu diecezji koszalińsko- kołobrzeskiej, było to wydarzenie na miarę tego co, dokonało się w wieczerniku z uczniami dwa tysiące lat temu. Modlitwę prowadzili dwaj charyzmatycy z Brazylii: o. Antonello Cadeddu i o. Enrique Porcu, przeprowadzili nas przez takie doświadczenie Jezusa jaki opisuje dzisiejsza Ewangelia, były znaki i cuda które dokonywały się mocą Jezusa. Przeżyłem osobiście takie dwa momenty w których to popłynęły mi łzy wdzięczności Bogu, kiedy w czasie modlitwy o uzdrowienie uświadomiłem sobie jako ksiądz iż w moim wnętrzu jest tyle przestrzeni których nie oddałem Panu, które były pozbawione dotyku Jego miłości. To wydarzenie ogromnie duchowe wycisnęło w moim sercu taki żar, którego słowa nie są wstanie wypisać. To nie emocje, ani psychologia tłumu, ale pośród tych wszystkich ludzi pozwolenie na to, aby Bóg mnie spotkał w sobie. Kiedy przyjdziemy z wiarą do Jezusa wszystko będzie rozświetlone Jego obecnością, przeniknięte łaską, ogarnione nadzieją. Doświadczyć Kościoła jak powiedział ks.bp. Edward Dajczak jako sakramnetu miłości Boga, Jego subtelnej obecności. Dzisiaj Chrystus do ciebie kieruje swoje przynaglenie: Idź i głoś z mocą Ewangelię. Zmieniaj świat Mną ! /Rafał Szwedowicz/

I stało się!
"W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie”.
Było nakładanie rąk, uzdrowienia duchowe i fizyczne, powroty do wiary. Ale były też manifestacje złego ducha. Kilka przypadków, gdzie była potrzebna modlitwa i ingerencja kapłanów-egzorcystów.
Do jednego takiego przypadku wezwano włoskich charyzmatyków, ale i oni potrzebowali pomocy trzech biskupów. Nie opisuję więcej, bo znam relację z drugiej ręki, więc nie byłem  świadkiem, choć o tym i innych przypadkach mówili kapłani uczestniczący w egzorcyzmach. Niech oni zaświadczą.
Poczekajmy i skrzętnie odnotowujmy pojawiające się świadectwa tego niezwykłego wielkiego wydarzenia.
Patrzmy na naszych kapłanów, bo dar jaki otrzymali będzie owocował szczególnymi łaskami w naszych parafiach. RĘCE PEŁNE CUDÓW!!! - Chrystus nas obdarzył!!! Umiejmy na ten dar zasłużyć, nie przegapmy go.
Nie umiem jeszcze podsumować i nazwać nagrody jaką było uczestnictwo w wydarzeniu, w modlitwach i egzorcyzmach. TAK! Nasza modlitwa była egzorcyzmem dla całej diecezji!
Czuję tylko wdzięczność za to, że Bóg mnie zaprosił do Koszalina. Czuję radość z darów jakie otrzymali kapłani, z ich radości.
CHRYSTUS PRZEZ NAS PRZESZEDŁ!!!
Mogę tylko dołączyć się do chóru i krzyczeć
ABBA! - OJCZE!
AMEN! AMEN! AMEN!

Na moją prośbę swoje świadectwo udostepniła mi młoda osoba, która wracała wraz ze mną pociągiem z Koszalina po uroczystości. 
Oto ono:

Świadectwo
Weekend 19-20 maja była dla mnie wyjątkowy pod względem dostrzegania Boga w moim życiu. Kiedy już podjęłam decyzję, że jadę na 40-lecie diecezji, powierzyłam ten czas Bogu, by to On go ułożył według swojej woli.
Zacznę od samej podróży do Koszalina. Miałam jechać autokarem, ale w ostatniej chwili okazało się, że nie ma miejsc i z kilkoma osobami musiałam pojechać pociągiem. W tym czasie spotkało mnie niesamowite doświadczenie. Siedzący naprzeciwko mnie mężczyzna spytał mnie jaką czytam książkę, była to książka „Chata” ciekawie przedstawiająca relację Boga z człowiekiem, i dalsza nasza rozmowa wkroczyła na tor wiary i doświadczania Boga w swoim życiu. Mężczyzna, który był niewierzący okazał się skory do dialogu. Przyłączyły się również inne siedzące koło nas osoby. Cieszyłam się, że mogę powiedzieć moje świadectwo wiary, dlaczego wierzę i dlaczego chodzę do Kościoła, a przy tym podchodzić z szacunkiem do kogoś kto zaprzecza, że Bóg istnieje, bo przecież Bóg daje wolność człowiekowi, więc ja też muszę ją uszanować. Sama jednak rozmowa o Bogu była niesamowita.
Na samym stadionie Gwardii najbardziej poruszająca dla mnie była adoracja. Jezus niesiony w rękach biskupa, powiewające za Nim flagi, klęczący i zapatrzeni w Niego ludzie, także i ja... cudowne doświadczenie modlitwy. Tego, że Bóg jest wśród nas, że jest na wyciągnięcie mojej ręki, że chodzi między nami i dotyka, obdarza łaską, pokojem serca. Wzruszająca była dla mnie wiadomość, że jedna kobieta została uleczona z bezpłodności i będzie mogła mieć upragnione dziecko. Co do mnie, Bóg dał mi wielki pokój serca, prosiłam, by zabrał zmartwienia i On to zrobił. Jakby ukołysał moje serce, duszę.
Nocowałam u znajomej w Koszalinie. Dzięki temu mogłam też zobaczyć Dom Miłosierdzia, który jest bliski mojemu sercu, widziałam jak dużo potrzeba by zaczął funkcjonować i cieszyłam się, że mogłam pomóc w kweście na jego rzecz na stadionie.
Pan Bóg pokazał mi również przy niedzielnym powrocie do domu z Koszalina, że to On jest cały czas przy mnie i On kierował tym wyjazdem. Spotkałam w przedziale mężczyznę, który również był na stadionie Gwardii w sobotę. Rozmawialiśmy i dzieliliśmy się przeżyciami z tego dnia. Było to jakby postawienie kropki nad „i” Boga, który jest zawsze przy człowieku, przy mnie. Gdy się mu zaufa i odda życie może niezwykłe rzeczy zdziałać i ja tego doświadczam.

Kasia



(poniżej przytaczam jeszcze jedno krótkie sprawozdanie - świadectwo jakie znalazłem na stronach opoka.org - jako dowód na to, żę Dzień Cudów w Koszalinie to nie moje subiektywne doznanie)

"40-lecie diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej

19.05.2012

Diecezja koszalińsko-kołobrzeska świętuje 40-lecie istnienia. Trwające kilka dni obchody rocznicowe stały się wielkim wydarzeniem ewangelizacyjnym. Dziś na stadionie Gwardii w Koszalinie zgromadziło się kilkanaście tysięcy ludzi. Od godz. 10.00 trwały katechezy i modlitwy prowadzone przez ojców Antonello Cadeddu i Enrique Porcu, znanych na całym świecie włoskich charyzmatyków, pracujących od lat z mieszkańcami slumsów w São Paolo w Brazylii. W godzinie miłosierdzia sprawowano uroczystą Eucharystię koncelebrowaną przez biskupów z metropolii szczecińsko-kamieńskiej i licznie zgromadzone duchowieństwo.

Diecezja koszalińsko-kołobrzeska została erygowana przez papieża Pawła VI dokładnie 28 czerwca 1972 r. Jej pierwszym pasterzem był bp Ignacy Jeż, więzień Dachau, zmarły w Rzymie 16 października 2007 r., na dzień przed ogłoszeniem jego nominacji kardynalskiej. Jego zawołanie biskupie: Veni ignem mittere, „Przyszedłem rzucić ogień”, stało się hasłem obchodów rocznicowych. W zamyśle obecnego ordynariusza, bp. Edwarda Dajczaka, świętowanie 40-lecia nie miało być bowiem jedynie czymś w rodzaju „akademii ku czci” czy też zwykłym historycznym wspomnieniem. Chodziło o rozpalenie na nowo ognia wiary w Kościele koszalińskim. Dlatego, przez cały tydzień poprzedzający sobotnie uroczystości, swoje rekolekcje, prowadzone przez włoskich charyzmatyków, odbyli niemal wszyscy kapłani pracujący na terenie diecezji. Natomiast w przededniu dzisiejszych uroczystości miał miejsce Kongres Ruchów i Stowarzyszeń katolickich, na którym również nie zabrakło ojców Antonello i Enrique.


Obchody rocznicowe w Koszalinie, zarówno podczas rekolekcji kapłańskich, Kongresu Ruchów, jak i w czasie głównego spotkania na stadionie, obfitowały w niezwykłe znaki działania Ducha Świętego. Doświadczali ich wszyscy: biskupi, kapłani i świeccy. Wielu ludzi po raz pierwszy doświadczyło obecności Boga w tak namacalny sposób. Było wiele uzdrowień fizycznych i duchowych. Wielu ludzi modliło się darem języków. Niektórzy po latach nawrócili się do Boga.


Podczas Eucharystii na stadionie złożono uroczyste wyznanie wiary i odnowiono przyrzeczenia chrzcielne. Pokropienia wiernych dokonano z XIII-wiecznej kamiennej chrzcielnicy, która przed wiekami znajdowała się w pierwszym sanktuarium na Górze Chełmskiej. Jest to prawdopodobnie najstarsza zachowana chrzcielnica na terenie diecezji. Chciano w ten sposób pokazać, że korzenie wiary na ziemi koszalińskiej sięgają głębiej niż 40 lat wstecz.


Kolorytu sobotniemu spotkaniu na stadionie dodawała także niezwykła animacja muzyczna, prowadzona przez zespół Gospel Rain wraz z diecezjalną diakonią muzyczną, a także animacja taneczna w wykonaniu diakonii tańca ze Wspólnoty Radości Paschalnej z Gdyni.


ks. W. Parfianowicz, Koszalin"

niedziela, 13 maja 2012

Matka Boża Różańcowa

Foto Piotr Pawlicki
13.05. kościół obchodzi szczególne święto  Matki Bożej Fatimskiej. 
Tak się złożyło, że renowację widocznego na zdjęciu wizerunku zakończyliśmy 12.05.2012 roku.
Tak dzisiaj wygląda figura Matki Bożej Różańcowej znajdująca się w grocie na terenie kościoła parafii p.w. Św. Wawrzyńca w Nakle nad Notecią.
Rzeźba posiada wspólne cechy z przedstawieniami Matki Bożej Fatimskiej oraz MB z Lourdes. I prawdopodobnie to drugie wezwanie jest pierwowzorem, na co wskazuje między innymi pas/szal, którym Maryja jest przewiązana w pasie.
 Przez wielu wiernych traktowana jest jako symbol obu wezwań Maryi.
Postać Maryi ma wysokość ok. 160cm.
Figura została ufundowana w 1928 roku. Od tego czasu była kilkakrotnie przemalowywana. Coraz mniej umiejętnie, gubiąc szczegóły, odchodząc od symboliki ikonograficznej. W końcu figurę "odświeżano" byle jak, farbami jakie kto miał pod ręką.
W efekcie z pięknego projektu, dzieła sztuki z początku XX wieku zrobił się koszmar straszący na placu kościelnym. Wierni i tak składali kwiaty, ozdabiali grotę, zapalali znicze. Potrzebny był symbol Matki Bożej i z braku czegoś godnego był jaki był.



A symbol ten wyglądał tak:

Foto Lidia Koniec
Wielokrotnie odwiedzając parafię Św. Wawrzyńca oglądaliśmy tę figurę (ja i kolega Piotr) i nabieraliśmy coraz większej pewności, że naszym obowiązkiem jest  złożenie hołdu matce Bożej poprzez przywrócenie piękna tej  rzeźbie. Księdza prałata Grzegorza Nowaka - obecnego proboszcza parafii nie musieliśmy przekonywać, trzeba było tylko poczekać na dogodny moment. I taki nadszedł w maju tego roku, miesiącu maryjnym.  Sympatyczna koleżanka Lidia Koniec - fotografik z Nakła, zrobiła figurze sesję zdjęciową dzięki której mogliśmy zaprojektować i zaplanować prace wirtualnie. Ja mieszkam w Pile, kolega Piotr w Bydgoszczy. Doskonałe zdjęcia Lidki uwidoczniły ewidentną konieczność renowacji  i jeszcze bardziej zachęciły do pracy. Wobec tego zjechaliśmy do Nakła, wynajęliśmy pokój na noclegi i zabraliśmy się do dzieła. Zdejmowanie poszczególnych warstw farb nanoszonych przez dziesięciolecia było pracą żmudną i wymagającą ostrożności. Okazało się że figura jest odlewem betonowym wyjątkowo dobrej jakości wg wypracowanego w każdym szczególe pierwowzoru. Odlewy takie wykonywano na zasadzie matrycy traconej, to znaczy z jednej matrycy jeden odlew. Sam odlew wygląda jakby był wykonany z cementu romańskiego. Jest wyjątkowo twardy, gładki i odporny mechanicznie. W miarę odkrywania rzeźby, odkrywaliśmy też zagadki historyczne. To znaczy uszkodzenia naprawiane bardziej lub mniej umiejętnie. I tak okazało się że uformowano nowy nadgarstek prawej dłoni figury uzupełniając bardzo poważne uszkodzenie o długości ok. 8cm. Wykonano to dobrym gatunkiem zaprawy cementowej. Odtworzono też kiedyś lewą stopę, ale zrobiono to betonem z dodatkiem grubego piasku, czyli nieumiejętnie, w wyniku czego stopa jest chropowata i łatwo daje się uszkodzić. Odtworzono też nos i podbródek. Podejrzewam, że część tych uszkodzeń to efekt działań wojennych, a naprawa nastąpiła zaraz po nich. Podbródek tylko, to praca późniejsza, bo naprawy dokonano białym cementem.
Jedna warstwa farby nie poddawała się usuwaniu, prawdopodobnie był to efekt celowego utwardzania poprzez wypalanie emalii.
W wielu miejscach pozostawiliśmy pierwotną warstwę kolorystyczną, by nie uszkodzić rzeźby. Warstwa wyjątkowo dobrze przylegała do powierzchni. Miejsca te wyszlifowaliśmy łagodząc jej krawędzie. W końcu po zagruntowaniu całości i położeniu białego podkładu nanieśłiśmy kolorystykę zgodną z ikonografią. 
NIEBIESKI płaszcz - oznacza działanie Ducha Świętego, Boże Natchnienie.
ŁOSOSIOWA suknia ( w zamian koloru złotego) oznacza Chwalę Bożą, Boże Posłannictwo.
PURPUROWY pas, szal którym Maryja przwiązana jest w pasie (zwany inaczej POKROV)
oznacza w tym wypadku zwycięstwo i opiekę Maryi nad wiernymi. 
ZŁOTA korona, lamówki na płaszczu i mankiety sukni - to symbol wybrania Maryi przez Boga na królową narodów. Jest to coś w rodzaju pieczęci, potwierdzenia, plenipotencji do udzielania łask w Bożym imieniu.
Czerwone róże na stopach Maryi nawiązują trochę do wizerunku z Lourdes (choć tam są żółte), a wyrażają symbolicznie wszystko co dobre i piękne w uczynkach ludzkich.
Gałęzie cierniowe pod stopami Matki Bożej to cierpienia, trudności i zło jakie również towarzyszy człowiekowi i z którymi Maryja pomaga się zmagać gdy złożymy nasze problemy u Jej stóp.

Purpurowy pas i różaniec nawiazują bezpośrednio do historii  wezwania Matki Bożej Różańcowej.
A brzmi ona tak: /źrodło - http://www.brewiarz.pl/

Wezwanie Najświętszej Maryi Panny Różańcowej zostało ustanowione na pamiątkę zwycięstwa floty chrześcijańskiej nad wojskami tureckimi, odniesionego pod Lepanto (nad Zatoką Koryncką) 7 października 1571 r. Sułtan turecki Selim II pragnął podbić całą Europę i zaprowadzić w niej wiarę muzułmańską. Ówczesny papież - św. Pius V, dominikanin, gorący czciciel Matki Bożej - usłyszawszy o zbliżającej się wojnie, ze łzami w oczach zaczął zanosić żarliwe modlitwy do Maryi, powierzając jej swą troskę podczas odmawiania różańca. Nagle doznał wizji: zdawało mu się, że znalazł się na miejscu bitwy pod Lepanto. Zobaczył ogromne floty, przygotowujące się do starcia. Nad nimi ujrzał Maryję, która patrzyła na niego spokojnym wzrokiem. Nieoczekiwana zmiana wiatru uniemożliwiła manewry muzułmanom, a sprzyjała flocie chrześcijańskiej. Udało się powstrzymać inwazję Turków na Europę.
Zwycięstwo było ogromne. Po zaledwie czterech godzinach walki zatopiono sześćdziesiąt galer wroga, zdobyto połowę okrętów tureckich, uwolniono dwanaście tysięcy chrześcijańskich galerników; śmierć poniosło 27 tys. Turków, kolejne 5 tys. dostało się do niewoli. Pius V, świadom, komu zawdzięcza cudowne ocalenie Europy, uczynił dzień 7 października świętem Matki Bożej Różańcowej i zezwolił na jego obchodzenie w tych kościołach, w których istniały Bractwa Różańcowe. Klemens XI, w podzięce za kolejne zwycięstwo nad Turkami odniesione pod Belgradem w 1716 r., rozszerzył to święto na cały Kościół. W roku 1883 Leon XIII wprowadził do Litanii Loretańskiej wezwanie "Królowo Różańca świętego - módl się za nami", a w dwa lata później zalecił, by w kościołach odmawiano różaniec przez cały październik.



A tak wygląda porównanie stanów figury przed renowacją i po jej przeprowadzeniu:




/Andrzej Binkowski/



piątek, 4 maja 2012

Archanioł Uriel, czyli BÓG JEST ŚWIATŁEM

Archanioł URIEL. Czyli BÓG JEST ŚWIATŁEM.
Ikona zakończona  04 maja 2012 roku. (56cm x 66cm - postać namalowana na podłożu klasycznym, tzn. płótno, leukas)
Znalazłem w zbiorach rosyjskich reprodukcję pięknej ikony z XVI w przedstawiającej Archanioła Michała. Od początku bardziej pasował mi na Uriela. Dlatego napisałem ikonę tego archanioła celowo bazując na znalezionej. No cóż. Arch Michał ma teraz podobnie umundurowanego współarchanioła. Tradycja mówi, że to właśnie Uriel wyprowadził Adama i Ewę z raju i stoi na straży rajskich wrót.
On, wraz z Michałem zaprowadzą sprawiedliwych do raju w dniu Sądu Ostatecznego.
Najwyższy czas na Gabriela. 
A poniżej troszkę o Urielu z wikipedii, aby nie szukać:
 WIKIPEDIA:
Uriel (אוּרִיאֵל, Fanuel - „ogień Boży” lub „światło Boga”) - według tradycji judaistycznej i w niektórych wierzeniach chrześcijańskich to jeden z najwyższych rangą archaniołów. Uriel płynący „po promieniu słońca” i szybujący „gładko nad mrokiem wieczoru”. Jego imię może być analogiczne z imieniem Uriah. Archanioł zbawienia (jak w Czwartej Księdze Ezdrasza) oraz światłości. W etiopskiej Księdze Henocha - archanioł „sprawujący władzę nad gromem i trwogą". W Życiu Adama i Ewy Uriel jest aniołem skruchy. Jak przypuszcza Anscar Vonier, Uriel „jest duchem, który stał u bram raju utraconego z mieczem ognistym w dłoni”. Zdaniem Louisa Ginzberga określenie „Książę Światłości” odnosi się jedynie do Uriela. Według Ewangelii Bartłomieja, Uriel został stworzony jako piąty Archanioł, po Satanaelu, Michale, Gabrielu i Rafale. Milton opisał Uriela jako archanioła, jednego z tych siedmiu, co najbliżej tronu Bożego stoją oraz jako regenta Słońca, którego w Niebiosach Najprzenikliwszym [...] nazwano z duchów. W The State of Innocence Dryden przedstawił Uriela zstępującego z nieba na rydwanie ciągnionym przez białe konie. Pomimo sławy, jaką się cieszył, Uriel był jednym z aniołów, których kult został oficjalnie potępiony przez papieża Zachariasza podczas synodu rzymskiego w 745 r. (ten sam los spotkał m.in. Raguela i Tubuela). W judaizmie natomiast jeszcze dziś spotyka się ślady kultu „świętego Uriela”. Współcześni Żydzi przed snem odmawiają modlitwę zawierającą słowa: „Winni Pana, Boga Izraela, niech Michał stanie po mojej prawicy, Gabriel po lewicy, Uriel przede mną, Rafael za mną, a ponad głową przebywa obecność Boga”. W Apokalipsie Eliasza, Uriel jest jednym z dwóch Archaniołów (drugim jest Michał), który w Dniu Sądu Ostatecznego zaprowadzą do raju naznaczonych pieczęcią Chrystusa.

środa, 2 maja 2012

Ikona wyróżniona na Biennale czyli zmiany w sztuce.

MANDYLION. OBRAZ NIE RĘKĄ LUDZKĄ MALOWANY. Ikona reliefowa 58cm x 60cm. Tempera/akryl. Wykonana na drewnie z ławy szkolnej z połowy XX wieku. autor A. Binkowski
W Dąbrowie Górniczej w tym roku organizowane jest Ogólnopolskie Biennale Plastyki 2012.
Na Biennale zakwalifikowano 144 prace z ostatnich dwóch lat - ponad czterdziestu artystów z całej Polski.
Toteż cieszy fakt, że właśnie ikona MANDYLION zyskała uznanie Jury i znalazła się wśród wyróżnionych prac. Coś się zmienia w patrzeniu na sztukę...
Wystawy pokonkursowe rozpoczynają się dwudziestego października.

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Wrażenia z wystawy ikon w Lubostroniu

Bardzo się ucieszyłem, kiedy otrzymałem od P. Kasi Chrzan spisane jej wrażenia z obcowania z ikonami na wystawie w Lubostroniu. Taki głos jest lepszy od zachwytów (nie zawsze szczerych lub zasłużonych). Jest nagrodą dla każdego artysty, a szczególnie dla pisarza ikon. Dlatego ośmielam się go przytoczyć w całości:



"
Refleksja po wystawie ikon p. Andrzeja Binkowskiego w Lubostroniu.

W tym niewiedzy stanie jest najwyższe poznanie.”
Św. Jan od Krzyża

Jest Światłość. Spływa i pociąga ku sobie. Ikony… jedna… druga.. kolejna… trzeba się zatrzymać przy każdej, bo każda jest przystanią. Zakotwiczasz w niej umysł, który już nie potrzebuje ziemskiej terminologii, czy intelektualnych dookreśleń. Zanurzenie w ukojeniu trwa, a zmysły pociągnięte ku Pełni Niebieskiej, zdają się wykraczać poza swą ziemską naturę i toną w odpoczynku od złych obrazów, którymi są atakowane na co dzień. Kolory i kształty, tak istotne w estetyce, już po chwili ulatniają się jako mniej znaczące, by odczuwać jak Niebo patrzy na nas z ikony, a patrzy uważnie(!). I chce patrzeć, i utulić, i pocieszać nieustannie, mimo naszej miażdżącej niedoskonałości.
Takich dzieł nie ogranicza kształt, barwa, czy nawet dostępny naszym zmysłom wymiar i z pewnością warto zawitać na wystawę ikon, wykonanych rękami pana Andrzeja Binkowskiego, by pozwolić sobie to odczuć, do czego szczerze zachęcam Każdego, życząc duchowego obcowania z Chrystusem i Maryją, których oczy ‘patrzą’ i uspokajają najgłębiej.
Kasia Chrzan"

Nierękąludzkąmalowane - czyli temat wart ciągłej dyskusji














Przeczytałem artykuł P. Małgorzaty Szewczyk z Przewodnika Katolickiego na temat Ikon Oblicza i autentycznych Obrazównierękąludzkąmalowanych. Pani Małgorzata oprócz dobrej podstawowej znajomości tematu, powtarza jednak obiegowe opinie jakie wkuwa się studentom na uczelniach katolickich od dziesięcioleci, pomimo nowszych badań i dowodów.
Przytoczę jej artykuł, bo jest to temat ze wszech miar godny dyskutowania i rozpowszechniania.
Nawet spierać się w nim jest przyjemnością i rzeczą godną.
Na końcu mojego autorstwa sprostowanie, czyli stanowisko - nie twierdzę że prawdziwsze, ale jednak...
"

"Spuszczone z nieba" obrazy

Przewodnik Katolicki Małgorzata Szewczyk / "Przewodnik Katolicki" 

(fot. Ark in Time/flickr.com/CC)

Owiane tajemnicą co do swojego pochodzenia, uchodziły za ikony nie ręką ludzką uczynione, "spuszczone z nieba". Ich nadprzyrodzone pochodzenie dawało gwarancję i wyłączność na ukazanie jedynie autentycznego i prawdziwego oblicza Jezusa.


"Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym..." - poucza Księga Wyjścia (20, 3-5a). Zakaz tworzenia obrazów i figur ukazujących Boga miał zabezpieczać naród izraelski przed bałwochwalstwem i zapewnić czystość wiary w jedynego Boga. Obawa przed łamaniem zakazu sporządzania podobizn Boga wynikała więc z silnych wpływów tradycji judaistycznej. Żyjący w IV w. biskup Euzebiusz z Cezarei w liście adresowanym do siostry cesarza Konstantyna pisał, że prawdziwego oblicza Chrystusa trzeba szukać przede wszystkim w Piśmie Świętym. Ludzkie pragnienia były jednak silniejsze, tym bardziej że ponowne przyjście Jezusa na ziemię (paruzja) przesuwało się w czasie. Dwa stulecia później, na Wschodzie, zaczęły jednak pojawiać się obrazy religijne - acheiropity, przedstawiające oblicze Jezusa. Aby uwiarygodnić ich pochodzenie, podnieść ich rangę i uchylić zakaz sporządzania obrazów, tłumaczono je działaniem nadprzyrodzonym. Traktowano je jako "spuszczone z nieba" obrazy, gwarantujące opiekę dla miast, osób i całego Cesarstwa Bizantyjskiego. Rzeczywista kwestia pochodzenia tych ikon tak naprawdę pozostanie niewyjaśniona. Historia sztuki chrześcijańskiej wspomina o kilku acheiropitach, a więc obrazach nie ręką ludzką uczynionych.

Pamiątki po Jezusie

Kiedy w roku jubileuszowym 2000 liturgia Niedzieli Zmartwychwstania celebrowana na placu św. Piotra rozpoczęła się od adoracji cudownego wizerunku Chrystusa, niewielu wiedziało, że ikona Chrystusa po raz pierwszy od ośmiu stuleci opuściła kaplicę Sancta Sanctorum na Lateranie, gdzie przez wieki adorowali ją tylko papieże. Legenda przypisuje autorstwo pochodzącemu z V w. wizerunkowi, popularnie zwanemu Salwatorem, św. Łukaszowi, który zaczął szkicować portret Jezusa zaraz po Jego wstąpieniu do nieba, a w jego ukończeniu pomagali mu aniołowie.

Do dziś nieznana jest prawdziwa historia innego niezwykłego dzieła sztuki sakralnej - mandylionu z Edessy. Trudno też odtworzyć drogę, którą przebył, by ostatecznie być umieszczonym w watykańskiej kaplicy Redemptoris Mater. Legenda głosi, że autorem miał być sam Jezus z Nazaretu, który odbił swoje oblicze na płótnie na prośbę władcy Edessy, Abgara V. Dotknięty trądem król, dowiedziawszy się o Mistrzu z Nazaretu, poprosił o Jego przybycie do Edessy. Jezus, wiedząc, że czas Jego męki jest bliski, nie mógł spełnić tej prośby, więc przekazał płótno z odciśniętym swoim wizerunkiem. Abgar, gdy tylko spojrzał na oblicze, został uzdrowiony. Kroniki podają, że mandylion (z gr. oblicze) przez długi czas wisiał na jednej z bram Edessy, a w 593 r. ochronił miasto przed perskim atakiem. O tej ikonie wspominał już św. Jan Damasceński i ojcowie VII soboru powszechnego. W X w. odkupił ją cesarz Konstantyn VII i w ten sposób znalazła się w Konstantynopolu, w kościele Pharos w cesarskim pałacu, pośród innych autentycznych relikwii Jezusa.

Po zdobyciu Konstantynopola w 1204 r. przez krzyżowców mandylion zaginął. Kilka stuleci później odnalazł się, co potwierdzają źródła historyczne. Z rzymskiego klasztoru Sióstr Klarysek San Silvestro in Capite nakazał przenieść go do Watykanu papież Pius IX. Odtąd cenna ikona nigdy nie opuściła murów bazyliki watykańskiej.

Innym obrazem nie ręką ludzką uczynionym, ale chyba najbardziej znanym, jest tzw. chusta Weroniki, kobiety, której gest wytarcia chustą twarzy umęczonego Jezusa tradycja chrześcijańska utrwaliła w szóstej stacji Drogi Krzyżowej. Wydarzenie to poświadczyły objawienia św. Brygidy z 1373 r. Istnieje wiele wersji tłumaczących jej powstanie. Najstarsza nawiązuje do wspomnianego już uzdrowienia króla Abgara i cudownego mandylionu. Niektóre apokryfy wspominają o wizerunku Chrystusa, który miała otrzymać kobieta o imieniu Berenika, cierpiąca na krwotok. Złota legenda Jakuba de Voragine wspomina o cesarzu Tytusie, który spojrzał na ten cudowny wizerunek Chrystusa i wyzdrowiał.

Jak pisze o. Andrzej A. Napiórkowski OSPPE, chusta Weroniki - vera ikona, uznana za autentyczne płótno z odbiciem twarzy Chrystusa, od X w. przechowywana jest w jednym z pomieszczeń pod kopułą bazyliki św. Piotra. Raz do roku, w Wielkim Tygodniu, wystawiana jest dla wiernych.

Twarzą w twarz z obliczem Chrystusa

Wspominając o acheiropitach, nie można zapomnieć o wizerunku Jezusa z Całunu Turyńskiego czy o chuście z Manoppello, nad którymi wciąż prowadzone są badania.

Zobaczenie prawdziwego oblicza Jezusa było pragnieniem wielu pokoleń chrześcijan. To tak, jak zobaczyć czyste, nieskalane piękno, jakby przenieść się z kręgu estetycznego ku transcendencji. Przez całe stulecia żaden motyw nie inspirował artystów tak bardzo jak oblicze Chrystusa. Dla malarzy średniowiecznych, renesansowych czy wczesnego baroku temat ten był prawdziwym wyzwaniem. Wystarczy prześledzić twórczość Jana van Eycka, Beato Angelico, Leonarda da Vinci, Raffaela, Michała Anioła, Vecellia Tycjana, Albrechta Dürera czy Giovanniego Lorenza Berniniego, by przekonać się, jak wielkie było dążenie do uchwycenia oblicza Syna Bożego. Na pierwszy rzut oka różnią się one od opisanych powyżej acheiropitów. Ikona nie jest wyłącznie portretem. Ona kieruje nasz wzrok na oblicze Tego, który miał dwie natury. Chociaż jest Bogiem, stał się człowiekiem i przyjął indywidualne ludzkie rysy. Oglądanie ikon przychodzi z pomocą rozumieniu duchowemu. Dlatego też, jak zauważył o. Andrzej A. Napiórkowski OSPPE, "spojrzenie na ikonę jest zarówno dla artysty, jak i pielgrzyma spotkaniem twarzą w twarz z obliczem Chrystusa (por. 1 Kor 13, 12). (...) Święte obrazy, z wielu tytułów mogące pretendować do miana sakramentaliów, skupiają w sobie zbawczą i przemieniającą obecność chwalebnego Pana".

I moje stanowisko:
Szanowna Pani Małgorzato Szewczyk z Przewodnika Katolickiego. Oprócz dużej ilości rzeczywistej wiedzy o obrazach nierękąludzkąmalowanych, wykazuje Pani dużą ilość wiary w chciejstwo, czyli feruje Pani własne prawdy wyartykułowane przez określone środowiska.
Otóż sprostowuję:
Według współczesnej wiedzy i największego prawdopodobieństwa sprawa z chustami ma się tak:
Rzym i Watykan nie posiada ŻADNEGO autentyku, czyli Obrazu Nie Ręką Ludzką Malowanego.
Posiada jednak jedne z najstarszych ikon o tematyce Oblicza.
Chusta z Manopello to najprawdopodbniej Mandylion. Polecam prace na ten temat o. Heinricha Pfeiffera SJ, o.Andreasa ReschCSsR i jego książkę Oblicze Chrystusa - Od Całunu Turyńskiego do Chusty z Manopello. W tej właśnie książce znajdziemy też mapę drogi jaką przebył Mandylion z Edessy do Rzymu, a potem Manopello. Zresztą drogi popartej dość wiarygodnymi przekazami i DOKUMENTAMI KOŚCIELNYMI.
Chusta z Oviedo to właśnie Veronika czyli Sudarium, powstała poprzez nałożenie tkaniny na twarz Chrystusa po złożeniu do Grobu. Od tej chusty wzięła się legenda św. Weroniki. Nie ma na niej wizerunku, a jedynie, albo aż - ślady krwi ze wszystkich ran na głowie Chrystusa, które doskonale odwzorowują kształt twarzy i Jego mękę.
Dla utrwalenia podstawowej wiedzy dodam, że na świecie są cztery wizerunki Nie Ręką Ludzką Uczynione, czyli Chusta z Manopello, Całun Turyński, Płaszcz z wizerunkiem Matki Bożej Z Guadelupy i chusta z Oviedo (jedyny nie noszący znamion cudu).

I to warto zapamiętać. 

wtorek, 24 kwietnia 2012

Renowacje w Gościeszynie

 Kolega art. plast. Piotr Pawlicki i ja kontynuujemy renowację wnętrza kościoła w Gościeszynie. Dzisiaj na gorąco prezentuję na zdjęciach efekt pracy przez ostatnie dni przy dwóch ołtarzach bocznych. Praca ta dała nam wiele satysfakcji i scementowała naszą współpracę. Niniejszym dziękuję za gościnę Matce Bożej Gościeszyńskiej i ks. proboszczowi Henrykowi Sawińskiemu, który, przy całej swojej dokładności akceptował nasze pomysły i opiekował się ciężko pracującymi artystami.
Ołtarz prawy Chrystus Ukrzyżowany

Ołtarz lewy Matki Bożej Szkaplerznej








Widok na prezbiterium i ołtarze boczne


Przy okazji pochwalilem się Przyjaciołom w specjalnym liście:
Witam. Chcę się wszystkim nastawionym przychylnie do ożywiania Sztuki Sakralnej pochwalić ostatnią realizacją i potencjalnie polecić usługi dwóch artystów plastyków: Piotra Pawlickiego i Andrzeja Binkowskiego. Oni to wykonali projekt i zrealizowali renowację dwóch ołtarzy bocznych w Sanktuarium Matki Bożej Gościeszyńskiej. Bazując na istniejącym materiale w wiejskim sanktuarium próbowaliśmy wykonać coś godniejszego Matki Bożej i jej cennego wizerunku, czyli Madonny w Ogrodzie Mistycznym. Pozdrawiam Przyjaciół i przekazuję błogosławieństwo Naszej Gospodyni w Gościeszynie.
Andrzej Binkowski



i... od razu otrzymałem odpowiedź od niezawodnego przyjaciela ks. Ryszarda Ryngwelskiego, wartą przytoczenia w całości:


"Panie Andrzeju, dziękuję za prezentację poczynań i dokonań artystycznych w dziedzinie sakralnej!  Każda zmiana w pełni jest dostrzegalna wtedy kiedy zestawi się ją z wersją wcześniejszą a najbardziej w przypadku renowacji pasyjki Chrystusa, która była strasznie zaniedbana a pod rękami ARTYSTOW na nowo ożyła i to z cudownym rezultatem. Gratuluję i cieszę się wraz z Panem bo wiem ile to sprawia Panu radości, satysfakcji i poczucia tworzenia czegoś nowego co albo nie istniało, albo bytowało w uśpieniu i zaniedbanym ubóstwie. Jeszcze raz gratuluję i serdecznie pozdrawiam Ks. Ryszard Ryngwelski"

(więcej o samym Gościeszynie tu: http://ikonografika-andrzejbinkowski.blogspot.com/2012/03/goscieszyn-madonna-w-ogrodzie.html)