piątek, 4 maja 2012

Archanioł Uriel, czyli BÓG JEST ŚWIATŁEM

Archanioł URIEL. Czyli BÓG JEST ŚWIATŁEM.
Ikona zakończona  04 maja 2012 roku. (56cm x 66cm - postać namalowana na podłożu klasycznym, tzn. płótno, leukas)
Znalazłem w zbiorach rosyjskich reprodukcję pięknej ikony z XVI w przedstawiającej Archanioła Michała. Od początku bardziej pasował mi na Uriela. Dlatego napisałem ikonę tego archanioła celowo bazując na znalezionej. No cóż. Arch Michał ma teraz podobnie umundurowanego współarchanioła. Tradycja mówi, że to właśnie Uriel wyprowadził Adama i Ewę z raju i stoi na straży rajskich wrót.
On, wraz z Michałem zaprowadzą sprawiedliwych do raju w dniu Sądu Ostatecznego.
Najwyższy czas na Gabriela. 
A poniżej troszkę o Urielu z wikipedii, aby nie szukać:
 WIKIPEDIA:
Uriel (אוּרִיאֵל, Fanuel - „ogień Boży” lub „światło Boga”) - według tradycji judaistycznej i w niektórych wierzeniach chrześcijańskich to jeden z najwyższych rangą archaniołów. Uriel płynący „po promieniu słońca” i szybujący „gładko nad mrokiem wieczoru”. Jego imię może być analogiczne z imieniem Uriah. Archanioł zbawienia (jak w Czwartej Księdze Ezdrasza) oraz światłości. W etiopskiej Księdze Henocha - archanioł „sprawujący władzę nad gromem i trwogą". W Życiu Adama i Ewy Uriel jest aniołem skruchy. Jak przypuszcza Anscar Vonier, Uriel „jest duchem, który stał u bram raju utraconego z mieczem ognistym w dłoni”. Zdaniem Louisa Ginzberga określenie „Książę Światłości” odnosi się jedynie do Uriela. Według Ewangelii Bartłomieja, Uriel został stworzony jako piąty Archanioł, po Satanaelu, Michale, Gabrielu i Rafale. Milton opisał Uriela jako archanioła, jednego z tych siedmiu, co najbliżej tronu Bożego stoją oraz jako regenta Słońca, którego w Niebiosach Najprzenikliwszym [...] nazwano z duchów. W The State of Innocence Dryden przedstawił Uriela zstępującego z nieba na rydwanie ciągnionym przez białe konie. Pomimo sławy, jaką się cieszył, Uriel był jednym z aniołów, których kult został oficjalnie potępiony przez papieża Zachariasza podczas synodu rzymskiego w 745 r. (ten sam los spotkał m.in. Raguela i Tubuela). W judaizmie natomiast jeszcze dziś spotyka się ślady kultu „świętego Uriela”. Współcześni Żydzi przed snem odmawiają modlitwę zawierającą słowa: „Winni Pana, Boga Izraela, niech Michał stanie po mojej prawicy, Gabriel po lewicy, Uriel przede mną, Rafael za mną, a ponad głową przebywa obecność Boga”. W Apokalipsie Eliasza, Uriel jest jednym z dwóch Archaniołów (drugim jest Michał), który w Dniu Sądu Ostatecznego zaprowadzą do raju naznaczonych pieczęcią Chrystusa.

środa, 2 maja 2012

Ikona wyróżniona na Biennale czyli zmiany w sztuce.

MANDYLION. OBRAZ NIE RĘKĄ LUDZKĄ MALOWANY. Ikona reliefowa 58cm x 60cm. Tempera/akryl. Wykonana na drewnie z ławy szkolnej z połowy XX wieku. autor A. Binkowski
W Dąbrowie Górniczej w tym roku organizowane jest Ogólnopolskie Biennale Plastyki 2012.
Na Biennale zakwalifikowano 144 prace z ostatnich dwóch lat - ponad czterdziestu artystów z całej Polski.
Toteż cieszy fakt, że właśnie ikona MANDYLION zyskała uznanie Jury i znalazła się wśród wyróżnionych prac. Coś się zmienia w patrzeniu na sztukę...
Wystawy pokonkursowe rozpoczynają się dwudziestego października.

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Wrażenia z wystawy ikon w Lubostroniu

Bardzo się ucieszyłem, kiedy otrzymałem od P. Kasi Chrzan spisane jej wrażenia z obcowania z ikonami na wystawie w Lubostroniu. Taki głos jest lepszy od zachwytów (nie zawsze szczerych lub zasłużonych). Jest nagrodą dla każdego artysty, a szczególnie dla pisarza ikon. Dlatego ośmielam się go przytoczyć w całości:



"
Refleksja po wystawie ikon p. Andrzeja Binkowskiego w Lubostroniu.

W tym niewiedzy stanie jest najwyższe poznanie.”
Św. Jan od Krzyża

Jest Światłość. Spływa i pociąga ku sobie. Ikony… jedna… druga.. kolejna… trzeba się zatrzymać przy każdej, bo każda jest przystanią. Zakotwiczasz w niej umysł, który już nie potrzebuje ziemskiej terminologii, czy intelektualnych dookreśleń. Zanurzenie w ukojeniu trwa, a zmysły pociągnięte ku Pełni Niebieskiej, zdają się wykraczać poza swą ziemską naturę i toną w odpoczynku od złych obrazów, którymi są atakowane na co dzień. Kolory i kształty, tak istotne w estetyce, już po chwili ulatniają się jako mniej znaczące, by odczuwać jak Niebo patrzy na nas z ikony, a patrzy uważnie(!). I chce patrzeć, i utulić, i pocieszać nieustannie, mimo naszej miażdżącej niedoskonałości.
Takich dzieł nie ogranicza kształt, barwa, czy nawet dostępny naszym zmysłom wymiar i z pewnością warto zawitać na wystawę ikon, wykonanych rękami pana Andrzeja Binkowskiego, by pozwolić sobie to odczuć, do czego szczerze zachęcam Każdego, życząc duchowego obcowania z Chrystusem i Maryją, których oczy ‘patrzą’ i uspokajają najgłębiej.
Kasia Chrzan"

Nierękąludzkąmalowane - czyli temat wart ciągłej dyskusji














Przeczytałem artykuł P. Małgorzaty Szewczyk z Przewodnika Katolickiego na temat Ikon Oblicza i autentycznych Obrazównierękąludzkąmalowanych. Pani Małgorzata oprócz dobrej podstawowej znajomości tematu, powtarza jednak obiegowe opinie jakie wkuwa się studentom na uczelniach katolickich od dziesięcioleci, pomimo nowszych badań i dowodów.
Przytoczę jej artykuł, bo jest to temat ze wszech miar godny dyskutowania i rozpowszechniania.
Nawet spierać się w nim jest przyjemnością i rzeczą godną.
Na końcu mojego autorstwa sprostowanie, czyli stanowisko - nie twierdzę że prawdziwsze, ale jednak...
"

"Spuszczone z nieba" obrazy

Przewodnik Katolicki Małgorzata Szewczyk / "Przewodnik Katolicki" 

(fot. Ark in Time/flickr.com/CC)

Owiane tajemnicą co do swojego pochodzenia, uchodziły za ikony nie ręką ludzką uczynione, "spuszczone z nieba". Ich nadprzyrodzone pochodzenie dawało gwarancję i wyłączność na ukazanie jedynie autentycznego i prawdziwego oblicza Jezusa.


"Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym..." - poucza Księga Wyjścia (20, 3-5a). Zakaz tworzenia obrazów i figur ukazujących Boga miał zabezpieczać naród izraelski przed bałwochwalstwem i zapewnić czystość wiary w jedynego Boga. Obawa przed łamaniem zakazu sporządzania podobizn Boga wynikała więc z silnych wpływów tradycji judaistycznej. Żyjący w IV w. biskup Euzebiusz z Cezarei w liście adresowanym do siostry cesarza Konstantyna pisał, że prawdziwego oblicza Chrystusa trzeba szukać przede wszystkim w Piśmie Świętym. Ludzkie pragnienia były jednak silniejsze, tym bardziej że ponowne przyjście Jezusa na ziemię (paruzja) przesuwało się w czasie. Dwa stulecia później, na Wschodzie, zaczęły jednak pojawiać się obrazy religijne - acheiropity, przedstawiające oblicze Jezusa. Aby uwiarygodnić ich pochodzenie, podnieść ich rangę i uchylić zakaz sporządzania obrazów, tłumaczono je działaniem nadprzyrodzonym. Traktowano je jako "spuszczone z nieba" obrazy, gwarantujące opiekę dla miast, osób i całego Cesarstwa Bizantyjskiego. Rzeczywista kwestia pochodzenia tych ikon tak naprawdę pozostanie niewyjaśniona. Historia sztuki chrześcijańskiej wspomina o kilku acheiropitach, a więc obrazach nie ręką ludzką uczynionych.

Pamiątki po Jezusie

Kiedy w roku jubileuszowym 2000 liturgia Niedzieli Zmartwychwstania celebrowana na placu św. Piotra rozpoczęła się od adoracji cudownego wizerunku Chrystusa, niewielu wiedziało, że ikona Chrystusa po raz pierwszy od ośmiu stuleci opuściła kaplicę Sancta Sanctorum na Lateranie, gdzie przez wieki adorowali ją tylko papieże. Legenda przypisuje autorstwo pochodzącemu z V w. wizerunkowi, popularnie zwanemu Salwatorem, św. Łukaszowi, który zaczął szkicować portret Jezusa zaraz po Jego wstąpieniu do nieba, a w jego ukończeniu pomagali mu aniołowie.

Do dziś nieznana jest prawdziwa historia innego niezwykłego dzieła sztuki sakralnej - mandylionu z Edessy. Trudno też odtworzyć drogę, którą przebył, by ostatecznie być umieszczonym w watykańskiej kaplicy Redemptoris Mater. Legenda głosi, że autorem miał być sam Jezus z Nazaretu, który odbił swoje oblicze na płótnie na prośbę władcy Edessy, Abgara V. Dotknięty trądem król, dowiedziawszy się o Mistrzu z Nazaretu, poprosił o Jego przybycie do Edessy. Jezus, wiedząc, że czas Jego męki jest bliski, nie mógł spełnić tej prośby, więc przekazał płótno z odciśniętym swoim wizerunkiem. Abgar, gdy tylko spojrzał na oblicze, został uzdrowiony. Kroniki podają, że mandylion (z gr. oblicze) przez długi czas wisiał na jednej z bram Edessy, a w 593 r. ochronił miasto przed perskim atakiem. O tej ikonie wspominał już św. Jan Damasceński i ojcowie VII soboru powszechnego. W X w. odkupił ją cesarz Konstantyn VII i w ten sposób znalazła się w Konstantynopolu, w kościele Pharos w cesarskim pałacu, pośród innych autentycznych relikwii Jezusa.

Po zdobyciu Konstantynopola w 1204 r. przez krzyżowców mandylion zaginął. Kilka stuleci później odnalazł się, co potwierdzają źródła historyczne. Z rzymskiego klasztoru Sióstr Klarysek San Silvestro in Capite nakazał przenieść go do Watykanu papież Pius IX. Odtąd cenna ikona nigdy nie opuściła murów bazyliki watykańskiej.

Innym obrazem nie ręką ludzką uczynionym, ale chyba najbardziej znanym, jest tzw. chusta Weroniki, kobiety, której gest wytarcia chustą twarzy umęczonego Jezusa tradycja chrześcijańska utrwaliła w szóstej stacji Drogi Krzyżowej. Wydarzenie to poświadczyły objawienia św. Brygidy z 1373 r. Istnieje wiele wersji tłumaczących jej powstanie. Najstarsza nawiązuje do wspomnianego już uzdrowienia króla Abgara i cudownego mandylionu. Niektóre apokryfy wspominają o wizerunku Chrystusa, który miała otrzymać kobieta o imieniu Berenika, cierpiąca na krwotok. Złota legenda Jakuba de Voragine wspomina o cesarzu Tytusie, który spojrzał na ten cudowny wizerunek Chrystusa i wyzdrowiał.

Jak pisze o. Andrzej A. Napiórkowski OSPPE, chusta Weroniki - vera ikona, uznana za autentyczne płótno z odbiciem twarzy Chrystusa, od X w. przechowywana jest w jednym z pomieszczeń pod kopułą bazyliki św. Piotra. Raz do roku, w Wielkim Tygodniu, wystawiana jest dla wiernych.

Twarzą w twarz z obliczem Chrystusa

Wspominając o acheiropitach, nie można zapomnieć o wizerunku Jezusa z Całunu Turyńskiego czy o chuście z Manoppello, nad którymi wciąż prowadzone są badania.

Zobaczenie prawdziwego oblicza Jezusa było pragnieniem wielu pokoleń chrześcijan. To tak, jak zobaczyć czyste, nieskalane piękno, jakby przenieść się z kręgu estetycznego ku transcendencji. Przez całe stulecia żaden motyw nie inspirował artystów tak bardzo jak oblicze Chrystusa. Dla malarzy średniowiecznych, renesansowych czy wczesnego baroku temat ten był prawdziwym wyzwaniem. Wystarczy prześledzić twórczość Jana van Eycka, Beato Angelico, Leonarda da Vinci, Raffaela, Michała Anioła, Vecellia Tycjana, Albrechta Dürera czy Giovanniego Lorenza Berniniego, by przekonać się, jak wielkie było dążenie do uchwycenia oblicza Syna Bożego. Na pierwszy rzut oka różnią się one od opisanych powyżej acheiropitów. Ikona nie jest wyłącznie portretem. Ona kieruje nasz wzrok na oblicze Tego, który miał dwie natury. Chociaż jest Bogiem, stał się człowiekiem i przyjął indywidualne ludzkie rysy. Oglądanie ikon przychodzi z pomocą rozumieniu duchowemu. Dlatego też, jak zauważył o. Andrzej A. Napiórkowski OSPPE, "spojrzenie na ikonę jest zarówno dla artysty, jak i pielgrzyma spotkaniem twarzą w twarz z obliczem Chrystusa (por. 1 Kor 13, 12). (...) Święte obrazy, z wielu tytułów mogące pretendować do miana sakramentaliów, skupiają w sobie zbawczą i przemieniającą obecność chwalebnego Pana".

I moje stanowisko:
Szanowna Pani Małgorzato Szewczyk z Przewodnika Katolickiego. Oprócz dużej ilości rzeczywistej wiedzy o obrazach nierękąludzkąmalowanych, wykazuje Pani dużą ilość wiary w chciejstwo, czyli feruje Pani własne prawdy wyartykułowane przez określone środowiska.
Otóż sprostowuję:
Według współczesnej wiedzy i największego prawdopodobieństwa sprawa z chustami ma się tak:
Rzym i Watykan nie posiada ŻADNEGO autentyku, czyli Obrazu Nie Ręką Ludzką Malowanego.
Posiada jednak jedne z najstarszych ikon o tematyce Oblicza.
Chusta z Manopello to najprawdopodbniej Mandylion. Polecam prace na ten temat o. Heinricha Pfeiffera SJ, o.Andreasa ReschCSsR i jego książkę Oblicze Chrystusa - Od Całunu Turyńskiego do Chusty z Manopello. W tej właśnie książce znajdziemy też mapę drogi jaką przebył Mandylion z Edessy do Rzymu, a potem Manopello. Zresztą drogi popartej dość wiarygodnymi przekazami i DOKUMENTAMI KOŚCIELNYMI.
Chusta z Oviedo to właśnie Veronika czyli Sudarium, powstała poprzez nałożenie tkaniny na twarz Chrystusa po złożeniu do Grobu. Od tej chusty wzięła się legenda św. Weroniki. Nie ma na niej wizerunku, a jedynie, albo aż - ślady krwi ze wszystkich ran na głowie Chrystusa, które doskonale odwzorowują kształt twarzy i Jego mękę.
Dla utrwalenia podstawowej wiedzy dodam, że na świecie są cztery wizerunki Nie Ręką Ludzką Uczynione, czyli Chusta z Manopello, Całun Turyński, Płaszcz z wizerunkiem Matki Bożej Z Guadelupy i chusta z Oviedo (jedyny nie noszący znamion cudu).

I to warto zapamiętać.