środa, 1 lutego 2012

O IKONACH MĄDRZE (Wywiad z P. Katarzną i Jarosławem Kula )

Skype do nieba … z miasta ludożerców

wywiad z Katarzyną i Jarosławem Kula

(do oryginalnego artykułu z ilustracjami zapraszam:

http://www.cz.info.pl/gosc-specjalny-2/3796-skype-do-nieba-z-miasta-ludozercow )


Z Katarzyną i Jarosławem Kula rozmawiamy przy aromatycznej kawie, w ich przepięknej i ciepłej mieszkanio-pracowni o ikonach, mistrzyni świata w karate, króliczym kleju i białym wytrawnym winie. Ikonę się pisze, a nie maluje...
Ikona opisuje życie Boga, w związku z tym ikonę się pisze, a nie maluje, choć w dzisiejszych czasach naukowcy dopuszczają już określenie malowanie ikon.

Wytłumaczenie dla określenia pisanie ikony wywodzi się z techniki i starej tradycji bizantyjskiej. Technika wymaga nie malowania, a rysowania poprzez kreskowanie, od strony technicznej nazwano to pisaniem. Ale od strony teologicznej, (bo w ikonie zawsze będzie wytłumaczenie od strony technicznej i teologicznej),  która jest najważniejsza, nadrzędna przedstawia się wszystko to, co zostało zapisane w Biblii i dotyczy życia Boga. Tam wszystko to zostało zapisane słowami, a my, na ikonie przestawiamy te treści, jako pismo obrazkowe. Dlatego też nie możemy dodać nic od siebie, tu nie ma artyzmu, jest narzucony zbiór zasad - kanon, który trzeba przestrzegać.
Ikona powstaje według tego ścisłego kanonu i my, czy w pozłotnictwie, czy w malarstwie przestrzegamy tego zbioru zasad, po to żeby końcowy efekt można było nazwać ikoną, a nie malarstwem sakralnym.

Króliczy klej, żółtko i białe wytrawne wino to dość oryginalne składniki malarskiego warsztatu?
Są to pigmenty naturalne. Korzystamy z tego, co stworzyła natura, z najszlachetniejszych materiałów jakie są dostępne od czasów starożytnych. Kasia sama wykonuje farbę na bazie pigmentów mineralnych (organicznych i nieorganicznych), czyli sproszkowanych ziem, kamieni, skał, roślin i dodaje do tego kurze żółtko i białe wytrawne wino. To jest farba podstawowa.
Podkład na deski przygotowuje się z najwyższej gatunkowo kredy, tzw. szampańskiej. Nazwa wywodzi się stąd, że jej złoża znajdują się tylko w jednym miejscu na ziemi we Francji.
Jeśli chodzi o klej to są różne jego rodzaje, skórne, kostne, nawet z pęcherzy jesiotrów, ale cena tego ostatniego jest nieprawdopodobna, kilogram liczy się już w tysiącach złotych.
Wiadomo, że konserwator zabytków do renowacji ikony musi użyć historycznej receptury. Jest np. taka australijska góra, jedyna na świecie, którą odłupują i gram tego czerwonego pigmentu zwanego smocza krew kosztuje parę set złotych, ale konserwator musi, a przynajmniej powinien przy renowacji użyć tego pigmentu, jeśli jest on zawarty w historycznej recepturze.
Czyli mimo nowinek technicznych nie korzystają Państwo z nich?
Żeby dany wizerunek można było nazwać ikoną musi on powstać według kanonu, tu nie ma artyzmu, ale rzemiosło na poziomie, jeśli człowiek się tego dobrze nauczy i ściśle przestrzega. Dlatego staramy się robić wszystko zgodnie z kanonem i nie ułatwiać sobie techniki, ale jeśli ktoś nam powie, że można uzyskać lepszy efekt w inny sposób, to my z niego skorzystamy.
Czy mimo 21 wieku, wszechogarniającej nas techniki, różnego rodzaju mediów i nowoczesności, która również wkradła się w kulturę jest duże zainteresowanie ikonami?
Wbrew pozorom tak. Od kilku lat zauważa się pewien wzrost zainteresowania, nawet u ludzi młodych, którzy chcą się uczyć, ale też zamawiają ikony dla siebie, np. para młodych zamawia sobie ikonę, na swój ślub, w formie prezentu.
Ikona w prawosławiu umożliwia kontakt osobie wierzącej z Bogiem, z duchowością, a młodzi ludzie korzystając z nowoczesnej terminologii nazywają, moim zdaniem genialnie, ikonę "skype do Pana Boga".

Chcecie przekazać swoją wiedzę innym. W związku z powyższym prowadzą Państwo warsztaty ikonopisarskie, na które zjeżdżają się chętni z całej Polski -
Ikonopisarstwem zajmujemy się już 10 lat. Przez 5 lat Kasia uczyła się ikonopisarstwa w Zakonie Jezuitów w Krakowie, ja z kolei uczyłem się tam 3 lata pozłotnictwa i przygotowywania podobrazi. Przez kolejne lata uczyliśmy się jak przekazać tę wiedzę innym. Pisanie ikon to daleka i ciężka droga , ale pozostawia piękną satysfakcję ze stworzenia. Dla każdego, bo to nie musi być osoba utalentowana plastycznie, ale cierpliwa i pokorna.
Byliśmy na rekolekcjach w Kodniu przy granicy z Białorusią i tam prowadziliśmy z młodymi ludźmi warsztaty. Tamta młodzież ma do dziś z nami kontakt. Poznaliśmy tam bardzo ciekawą osobę, młodziutką zakonnicę, okazało się, że jest mistrzem świata w karate, w full kontakcie . Ona nigdy nie miała do czynienia z malarstwem, z ikonami i sama praktycznie, bez mojej pomocy stworzyła tak piękną ikonę, że byłam pod ogromnym wrażeniem. Tu okazało się, jak ważna jest cierpliwość, wytrwałość, determinacja przy tworzeniu tych wizerunków.
Z jakich pobudek ludzie chcą uczestniczyć w takich warsztatach?
To bardzo ciekawe pytanie. Ja staram się na początku z tymi ludźmi rozmawiać, żeby ich nieco poznać. Po kilku zajęciach mamy całą listę powodów. Od emerytek, które przychodzą z nudów , którym znudziło się już szydełkowanie i szukają nowego hobby przez osoby, które podchodzą do tego bardzo finansowo, "pójdę na kurs, nauczę się i będę handlować", aż do osób podchodzących do Ikony bardzo duchowo i emocjonalnie.  Ci którzy podchodzą do Ikony jako towaru myślą iż jest to szybka droga do zarobku i tu są w wielkim błędzie bo to jest bardzo daleka droga, pokora, ciężka praca, wiele godzin wysiedzianych, ale po pierwszym kursie te osoby już wiedzą, że nic nie wiedzą i że jeszcze daleka droga przed nimi. Osoby, które przychodzą z pobudek czysto duchowych są najlepszymi uczniami, traktują Ikonę jako swoją prywatną modlitwę , mają inne podejście do tematu,  ale to od razu widać przy kontakcie z człowiekiem.
Jak wam się pracuje w Częstochowie, mieście Czarnej Madonny ?
W ogóle nie mamy klientów z Częstochowy, nawet gdy chcieliśmy nasze prace sprzedać do sklepów z dewocjonaliami i odbiorcy dowiedzieli się, że jesteśmy stąd nie byli zainteresowani, woleli nasze ikony kupić w hurtowni pod Warszawą...
Gdy postanowiliśmy organizować kursy okazało się, że nasz Wydział Kultury i Sztuki nie bardzo jest tym zainteresowany. Prowadziłam długą batalię o to, aby nas wspomogli, bo miasto powinno się cieszyć, że coś takiego w Częstochowie się dzieje, że są tu ludzie, z których miasto może być dumne. W tej chwili jesteśmy dużo bardziej znani poza Częstochową, niż w swoim mieście. Jesteśmy zapraszani do zakonów z całej Polsce, żeby prowadzić warsztaty ikonopisarskie. Robiliśmy ołtarze w Australii w  Melbourne, pisaliśmy Ikonę dla dyrektorów Cemexu z Meksyku ,dla szefa Tetleya do Indii, dla Papieża , ale nie jest istotnie dla kogo to robiliśmy, dla mnie Papież, czy Komorowski czy pani jesteście takim samym klientem, ale istotny jest fakt, że Częstochowa nie docenia potencjału, który ma.
Wiemy, że straszny jest żal również ze strony i innych, naszych lokalnych twórców, że my chcemy coś dać miastu, a miasto nas ignoruje.
Ciśnienie mi się podnosi jak ja słyszę, że w ciągu dwóch lat to miasto opuściło 40 tysięcy młodych ludzi. To jest miasto ludożerców...
Tworzycie sztukę, więc z całą pewnością na bieżąco śledzicie sprawę ACTA -
W ikonie nie ma pojęcie autor, nie ma pojęcia prawo autorskie. Ikonopista nie ma praw do ikony, jest tylko narzędziem w ręku Boga, stąd obecnie to co się dzieje, czyli ACTA nas nie dotyczy. To tak jakby pędzel upominał się o prawa do obrazu który został namalowany.
Możemy powiedzieć, że my to wykonaliśmy, ale nie mamy do tego praw dlatego Ikony nigdy nie są sygnowane. Oczywiście robimy to dla klientów, więc dzisiejsze prawa rynku zobowiązują nas to tego, aby z tyłu znajdowała się sygnatura, że dana ikona została wykonana w naszej pracowni, ale są tysiące ikon, których autorzy są kompletnie nieznani.
Z Katarzyną i Jarosławem Kula dla cz.info.pl rozmawiała Karina Balska

1 komentarz:

  1. No właśnie. I trzeba te prawdy powtarzać w kółko, bo ciągle spotykamy tych, którzy albo chcą robić interes na "aniołkach", czyli tworzyć własne wersje uskrzydlonych dziwadeł afiszując się że brali udział w "kursie ikonograficznym", albo takich co sądzą że wynagrodzenie dla twórcy za ikonę powinno sięgać góra sto złotych, a jeszcze lepiej pięćdziesiąt, bo to "święty obrazek na pamiątkę dla babci".

    Ci pierwsi to praktycznie naciągacze czyli jednak oszuści. Ci drudzy są żerem dla komercji, kiczu i letniości wiary.

    OdpowiedzUsuń